Rzeka Motyli
Rzeka Motyli | |
---|---|
Gatunek | Legenda |
Pewnego dnia na tereny Valladon przybyła kobieta o kruczych włosach i jasnych jak księżyc oczach. Przebyła długą drogę, bowiem wcześniej zasiedlała tereny Mrocznych Bagien. Wygląd jej zdradzał pochodzenie, które czyste było i klarowne. Ród wampirzy i długowieczny podarował kobiecie siłę, ale nie wystarczającą. Flacyda, bo tak się zwała, pragnęła więcej. Owładnięta zachłannością przybyła więc tu, do Valladonu w poszukiwaniu artefaktu. Ludzie powiadali wówczas o „Koronie Mocy”. Osoba posiadająca ją mogła odnaleźć w sobie maksimum własnej wiedzy, spojrzeć wgłąb siebie i otworzyć się na tajniki zaklęte przez naszą duszę, która nie pozwala na przekroczenie pewnych granic. Tak przynajmniej mówiono. Flacyda nienawidziła ograniczeń, nienawidziła swojej duszy. Uważała, że wampiry nie winny tego posiadać, dlatego też to wyzwolenie miało przynieść potęgę.
Stało się jednak inaczej niźli planowała.
Przybywając po koronę nie spodziewała się, że ktoś wie się o jej planach. Ludzie bali się wampirów i mieli ku temu powody. Piły one krew ich dzieci, żon i mężów, dlatego też postanowiono pozbyć się korony. Wszystko zaś stało się na oczach Flacydii. Opanował ją gniew, wręcz szał. Ta noc i księżyc utonęły w ciemnokrwistych falach. Wokół panowała istna śmierć i masakra. Głowy zwisały z drzew, a ręce wbite były w płoty, jako znak ironicznego pozdrowienia od sprawczyni. Ucinanie języki czy wypruwanie jelit było jedynie początkiem upiornych godzin tortur. Jednak tuż przed świtem Flacydia uciekła, by nie zranić ciała promieniami słońca. Słuch zaś o niej długo nie zaginął…
Flacydia ukryła się w jednej z zapomnianych kryjówek smoków. Ku jej zaskoczeniu, wkróce została ona zamieszkana przez jednego z pradawnych, choć miejsce to opuszczone było przez wieki. Szczerze bała się smoka. Nigdy wcześniej nie miała kontaktu z tymi legendarnymi istotami.
Stwór widział krew na ciele kobiety, strach, gniew i agresje. Wiedział, że nic dobrego za nią nie przybywa, ale mimo wszystko oszczędził czarnowłosej życia. Pozwolił także ze sobą zamieszkać, dzięki czemu relacje między dwojgiem rozwijały się pozytywnie przez kolejne lata. Wśród pogrążonych w ciemnościach jam, Flacydia obiecała sobie zemstę za zniewagę, która ją spotkała. Wiedziała, że któregoś dnia powróci do Valladonu.
W jaskini wciąż leżały ciała smoków, poprzednich mieszkańców jaskini. Płynęła w nich wciąż zdolna do spożycia krew, a ciała pokrywały różnokolorowe łuski. Dopiero teraz wampirzyca zorientowała się, gdzie dotarła. Wzniesienia leśnych łan pokryte kwiatami i mchem, pnie zaś ozdobione pnączami ujawniających się pąków i wielobarwne, inspirujące swą budową motyle. Rzeka, która ciągnęła się długim pasmem, ale tutaj skrywała się wśród wolno narastających gór, jeszcze dalekie dla oka nawet wampirzycy.
W zamian za schronienie Flacydia opowiadała smokowi o wampirach, o rodach. Zdradzała istniejące legendy i nowinki polityczne, ale wszystko to traciło znaczenie z każdym następnym dniem. Tutaj odnalazła spokój i ukojenie. Także Pradawny uwielbiał minione godziny ciszy tuż przy Flacydii, ale każda piękna chwila ma swój koniec.Ludzie bowiem odnaleźli Jaskinie Smoków. Pragnęli smoczej łuski by stworzyć nie do przebicia zbroje oraz bronie nie do stępienia. Flacydia, która powoli zapuszczała się poza tereny Rzeki Motyli wiedziała o tych planach. Nie mogła do tego dopuścić, do kolejnej śmierci smoków. Pragnęła ich wiecznego trwania w miejscach niczym raj. Czuła, że musi obronić swego smoka.
To niestety na nowo rozbudziło chęć zemsty kobiety. Jej obietnica była bliższa spełnieniu niż początkowo myślała.
Ruszyła więc do Valladon by uprzedzić mieszkańców, że krwista noc przybędzie po raz kolejny, gdy zechcą zakłócić smoczy ład i porządek. Było jednak za późno. Wojownicy ruszyli po gada, gdy ona mknęła do miasta. Wampirzyca była w szoku, po raz kolejny wyprzedzili ją o krok. Jeszcze bardziej pogrążeni w strachu cywile widzieli w swych wyobraźniach nadchodzącą rzeź. Jednak Flacydia…
Wskoczyła na konia i pomknęła galopem w stronę swego Smoka. Zeskoczyła, gdy tylko trafiła na kraniec lasu i biegła ile sił w nogach. Pragnęła swego Smoka. Pragnęła go ocalić. Zaciśnięte płuca w szale uniemożliwiały utrzymanie tempa zwalniała więc z każdym krokiem, a łzy powoli spływały po jej policzkach. Pragnęła ujrzeć go jeszcze raz przed śmiercią…
I zobaczyła tłum ludzi i Smoka swego. Napięte łuki i wniesione miecze, czuła wokół przerażenie. Krzyknęła jedynie wbiegając na pole ostrzału. Starzy mieszkańcy rozpoznali morderczynie, a ich zemsta, czy też chęć boju, rosła sięgając apogeum. Flacydia nie uniosła ręki, nie rzuciła czaru. Spojrzała w oczy swego Smoka, a on pojął jej umysł czysty i klarowny. Zwrócił łeb w stronę nieba. Słońce wznosiło się ku górze. Krzyk tłumu nikł gdzieś w oddali. Flacydia jedynie patrzyła w stronę słońca. Gdy pierwsze promienie tknęły jej skóry stało się coś niebywałego. Ciało kobiety zalśniło oślepiającym światłem i chwilę później widać było jedynie motyla o jasnych, jak księżyc skrzydłach.
Smok podarował jej wolność, której pragnęła. Dostrzegł w bladych oczach błaganie o przerwanie nadchodzącego piekła, do którego była zdolna. Była to wolność od nienawiści, zemsty… Od tego wszystkiego, co przyczyniło się do krwistej nocy. Pragnęła ukojenia, które przyniosło jej to miejsce.
Z mchów i kwiatów zaś za nią wzbiły się tysiące motyli. Granulki z ciał smoków rozpięły się na boki wyzwalając kolejne z nich. Bronie zazgrzytały o siebie w upadku, gdy miliony kolorów przysłoniły cały krajobraz. Przez skrzydła stworzeń przebijało się jedynie światło słońca. Nikt już nie opowiadał o ludziach i smoku. Wieść o ich losach zaginęła.
Folklor | |
---|---|
Baśnie | Dama z Księżycowej Rzeki - Holedrak o zielonych oczach - Rzeka Motyli - Cierpienie Łez |
Opowiadania | Syrena i Hiacynt |
Bajki | |
Mity i legendy | Nikolai i niezwykły prezent - Opowieść o trzech próbach - Ballada o Wybrance Gwiazd |
Wiersze | |
Piosenki |