Juchosz
Juchosz | |
---|---|
Grupa | Mutanty |
Nastawienie | Neutralne lub wrogie |
Odżywianie | Wszystkożerne |
Występowanie | Cała Alarania |
Populacja | Niska |
Spis treści
Wygląd
Juchosza, kiedy już nieszczęśliwie napotka się go na swojej drodze, ciężko przeoczyć. Bestia ta mierzy dobrze ponad sążeń, a i to wtedy, kiedy stoi spokojnie na trzech parach kończyn. Kiedy wespnie się na dwie, co zdarza się w szale, czyli często, sięga wzrostem blisko pięciu łokci. Na pierwszy rzut oka stwór przytłacza wielkością, masą i iście pajęczą aparycją. Później jest tylko gorzej. Masywne, zbudowane w głównej mierze z potężnych kości i nienaturalnie rozwiniętych mięśni ciało juchosza pokryte jest grubą, twardą skórą, która pomimo lichych pozorów jest w pełni odporna na obrażenia cięte i rąbane, pozostając wrażliwą jedynie na silne ciosy kłute, w tym strzały i bełty, z których jednak nieliczne są w stanie dotrzeć do organów wewnętrznych. Łapy, przywodzące na myśl raczej odnóża, kształtem przypominają nieco ludzkie kończyny, z tą tylko różnicą, że są wielokrotnie masywniejsze, a każda zakończona jest długim, lekko zakrzywionym szponem zdolnym przebić blachy zbroi wraz z posiadaczem i jeszcze dobrym kawałkiem podłoża.
Łeb juchosza, pokryty pomarszczoną, workowatą od wysokości karku skórą składa się właściwie głównie z paszczy. Olbrzymiej, podłużnej, wypełnionej szeregiem ostrych kłów szczęki i potężnej żuchwy, która podobnie jak u węża nie posiada stałego połączenia ze szkieletem, dzięki czemu może rozewrzeć się właściwie na tyle, na ile pozwala muskularna pierś. Ktoś mógłby uznać, że wielkie, ostre zęby i zabójcza siła zacisku to wystarczająca groźba. Twórca mutanta był jednak innego zdania. Wewnątrz paszczy juchosza kryje się jeszcze jeden wielce użyteczny element: długi język, zakończony pokrytym cienkimi kolcami gruczołem jadowym. Całego wrażenia dopełniają małe, półślepe, zupełnie białe oczka osadzone po bokach czaszki, skutecznie odbierające jakiekolwiek wyobrażenie na temat rozumności bestii.
Odżywianie
Wbrew pozorom juchosze nie jedzą mięsa. A w każdym razie nie zajmują się tym, co zamordowały. Twórca uznał to za wielce niepraktyczną w bitwie cechę i w kwestii odżywiania poszedł znacznie dalej. Prawdą jest, że bestie chętnie sięgają po padlinę, której wszak nie brakuje na pobojowiskach. Niezależnie od tego jak długo leży, mięso zapewnia im energię na długi czas. Jednak podstawowym elementem diety juchoszy są rośliny. Aby ułatwić utrzymanie stworów, pokarmem w zupełności wystarczającym do codziennego funkcjonowania i walki jest najzwyklejsza trawa, liście czy igliwie bez względu na smak, gatunek i zapach. W gruncie rzeczy juchosze mogą jeść nawet drewno, choć nie jest ono najbardziej wydajnym pożywieniem.
Zachowanie
Na co dzień przeciętny juchosz po prostu istnieje. I jest to określenie, które najzupełniej i w pełni oddaje ich sposób życia. Osobniki pozostające przez dłuższy czas z dala od kluczowych bodźców mogą nawet zapaść w wieloletni letarg, w którym, o ile nic ich nie zbudzi, zdarza im się po prostu zdechnąć z głodu. Pod wpływem hałasu, szczególnie metalicznych dźwięków lub zapachu krwi, stali i potu, zachowanie bestii ulega drastycznej zmianie. Wzburzone wpadają w szał, zaczynają dosłownie mordować wszystko, co się rusza, wonieje lub wydaje dźwięki, miażdżą, depczą, szarpią, ryczą przeraźliwie, nisko, zagłuszając wszystko prócz wysokich, pożądanych przez nie same dźwięków. W czasie walki juchosze nie stosują żadnej taktyki, nie obserwują ruchów przeciwnika, nie wyciągają wniosków, właściwie ciężko powiedzieć, żeby cokolwiek w ich działaniach było przemyślane. Kolejną kwestią, w której bestie zachowują zaskakującą niedbałość i obojętność jest rozmnażanie i wychowanie młodych. Juchosze, wbrew przewidywaniom, mogą zapładniać i być zapładniane, co odbywa się w zupełnie bezceremonialny sposób. Po złożeniu jaj, najczęściej u stóp dowolnego drzewa, skały czy nawet budynku, rodzic po prostu oddala się, by nigdy więcej nie spojrzeć nawet na potomstwo. To zaś wykluwa się liczne, słabo rozwinięte i w większości ginie w pierwszych dniach życia.
Informacje dodatkowe
Nie sposób mówić o juchoszu, nie wspomniawszy choć słowem o tym jak powstał. Historia ta, podobnie jak imię tego, o którym traktuje, dawno już rozmyła się w kulturze, przekazywana z ust do ust, zapisywana w najróżniejszych wersjach, z lubością powtarzana przez starych żołnierzy jako przestroga dla świeżych rekrutów. Zaczęło się od wielkiej wizji. Idei, która zdaniem znamienitego maga Irilliona, miała w pełni odmienić oblicze wojny. Czarodziej w czasie swego długiego życia brał czynny udział w wielu bitwach i potyczkach, w których wsławił się niezwykłymi zdolnościami i oddaniem. Wielkie było zdumienie ludzi, kiedy pewnego dnia Irillion zniknął. Długo nikt nie wiedział co stało się z magiem, aż wreszcie, po blisko trzech latach, powrócił, rozgłaszając, że oto ukończył prace nad najdoskonalszą bronią jaką widział świat. Z początku wielu uznało, że Irillion na starość postradał zmysły. Chodziły słuchy, że ostatnie lata spędził w lochach na wpół zrujnowanej twierdzy, prowadząc badania nad mutantami. Niebawem fakty nie tylko potwierdziły pogłoski, ale przerosły najśmielsze wyobrażenia. Czarodziej zaprezentował światu bestię zabójczą, a zarazem niemal niezabijalną. Demonstracja, na którą zaprosił pół królestwa wkrótce zaowocowała, zgłosił się bowiem wielmoża, który zaoferował Irillionowi zawrotną sumę w zamian za trzy mutanty. Czarodziej przystał na propozycję bez wahania.
Juchosze już w czasie pierwszej bitwy, kiedy spętane łańcuchami ruszyły u boku doskonale wyszkolonej armii, ujawniły swoją największą słabość. Pobudzone zgiełkiem oraz zapachem stali, krwi i ludzkiego potu wpadły w szał, powalając każdego, kto stanął im na drodze. Bez większego trudu rozerwały pęta i nim słońce bodaj musnęło szczyty drzew, bitwa dobiegła końca. Świadkowie opowiadali o polu zatopionym w posoce. O żołnierzach obu armii rozerwanych na strzępy, zmiażdżonych, dosłownie wbitych w krwawe błoto. Leżeli tam, ramię w ramię, wszyscy wyrżnięci przez olbrzymie bestie.
Irillion, choć niecierpliwie wyczekiwał wieści od nabywcy pierwszych juchoszy, nie usłyszał o rzezi, jaką zgotowały żołdakom. Nie oddał wielmoży pieniędzy, ani nie wypłacił należnej kompensaty. Tamtej nocy w ruinach twierdzy słychać było wiele mrożących krew w żyłach odgłosów, ale tylko jeden, krótki, urwany wrzask należał do czarodzieja. Rankiem w lochach nie było już żywej duszy.