Tarpaniec Niedźwiedzi
Tarpaniec Niedźwiedzi | |
---|---|
Grupa | Koniowate |
Nastawienie | Przyjazne do neutralnego |
Odżywianie | Jajo/Duszożerne |
Występowanie | Wyżyna Alajska |
Populacja | Wysoka |
Spis treści
Wygląd
Pokrojem zwierzę to przypomina rasy koni pociągowych znane ze środkowo- i zachodnioalarańskich pejzaży. Posiada również charakterystyczne dla nich rozmiary - mierzy w kłębie ~8,4-~10,1 stopy (2,5-3 m) przy słusznej wadze ~37-~49 cetnarów (1,5-2 t). Tarpaniec niedźwiedzi, bo taką nazwę nadali mu Tarianie pospołu z naturianami i zmiennokształtnymi zamieszkującymi Wyżynę Alajską, a świat naukowy Alarian opatrzył to majestatyczne zwierzę terminem Equus alaiensis, co oznacza konia alajskiego. Umaszczenie tarpańców bywa albo bułane z kasztanowatymi lub myszatymi wzorkami na karku, łopatkach i zadzie bądź myszate o ciapkach siwej sierści. Te olbrzymy dożywają do pięciuset lat - zapewne ma na to wpływ naturiańskie pochodzenie i typ preferowanego pokarmu.
Odżywianie
Ten majestatyczny zwierz przede wszystkim żeruje na duchach, które nie wiedzieć czemu nie wybrały się w podróż do Krainy Wiecznych Łowów. Szczególnie upodobał sobie szkodniki wnikające przedstawicielom ras rozumnych do marzeń sennych i to zarówno eterycznych nieumarłych, jak i demonicznej natury zwierzęta, które uciekły z planów zamieszkiwanych przez demony (np. z Otchłani). Tarpańce zjadają także jaja, miód oraz propolis, lecz stanowią one tylko uzupełnienie ich codziennego jadłospisu.
Zachowanie
Koń tego gatunku przemierza Wyżynę Alajską w tabunach przekraczających niekiedy sto osobników. Ogiery nie wykazują wobec siebie agresji, toteż przebywają w stadzie tak długo, jak tylko chcą. Tarpańce w obliczu zagrożenia nie uciekają, gdzie pieprz rośnie, lecz walczą. Używają do tego potężnych kopyt, łbów oraz zębów. Rytuały godowe tego olbrzymiego konia nie należą do skomplikowanych. Ogiery wpierw szczerzą na siebie kły, stają dęba, wzniecają w powietrze tumany kurzu, głośno przy tym rżąc, wrzeszcząc i szczekając, a czasami nawet skowycząc. Ostatni odgłos jest tak smutny i przerażający zarazem, iż nadano mu nazwę jęku dogorywającego. Po tych popisach następuje gonitwa po bezdrożach, a gdy i to zawiedzie, bój na kopyta i łby. Po ciąży trwającej półtora roku do dwóch lat klacz rodzi od jednego do trzech źrebiąt, którymi opiekuje się cała rodzina.
Informacje dodatkowe
Tarpaniec niedźwiedzi został oswojony przez mieszkańców Wyżyny Alajskiej: ludzi, minotaurów oraz kocich i psich zmiennokształtnych. Jest to bodaj jedyny koń, który z powodzeniem może utrzymać pled lub siodło wraz z dojrzałym minotaurem, a ten -wiadomo- swoje przecież ważyć musi. Widok na Wyżynie minotaurzych jeźdźców nie należy do rzadkości, a wręcz przeciwnie niemal każdy minotaur pragnie mieć wierzchowca, na którym może przemierzać okoliczne bezdroża.
Istnieje wiele tariańskich legend, które każdy szaman przekazuje swoim potomkom, a cała społeczność wysłuchuje później ich opowieści przy ognisku zwanym Wielkim Ogniem. Wedle jednej z nich pierwsze tarpańce stworzyła Natura na błagalne prośby, które gardłowym zaśpiewem dniami, wieczorami i nocami zanosił niejaki Tashunka Wayúhi (Gromiący Koń), prawdopodobnie pierwszy z szamanów tariańskich, o którym zachował się jakikolwiek ślad w twórczości plemiennej. Tworzące się plemię miało podówczas nie lada orzech do zgryzienia, a mianowicie powtarzające się ataki eterycznych nieumarłych, którzy każdego nowiu wnikali w sny śpiących wojowników, powodując po przebudzeniu szaleństwo lub śmierć. Wydawało się, iż sprawa była dla ludzi stracona, jednak dzielny szaman wyjrzał ze swego tipi i zobaczył wybłagane wierzchowce. Natychmiast podszedł do jednego z nich, ogiera maści niemal tarantowatej, którego nazwał Duchem. Zwierzę pozwoliło mu się oswoić, a następnej nocy w nowiu nieumarły znów zaatakował. Współplemieńcy wezwali szamana, a ten wraz z wierzchowcem wszedł do świata snu wojownika, będącego ofiarą dziwnej klątwy (jak wtedy myślano). Okazało się, że szaleństwo na wojowników sprowadza nie klątwa czy choroba, lecz duch lisza, którego zasuszone ciało pogrzebano w kurhanie ukrytym gdzieś między pagórkami na Wyżynie Alajskiej. Po dłuższym starciu, koń pożarł nieumarłego, w wyniku czego stał się blady niczym śmierć z ledwie tylko widocznymi plamkami na ciele. Następnie wraz z szamanem opuścili nocne marzenia wojownika, który obudził się zaraz potem cały i zdrów. Następnego dnia szaman wyruszył w podróż dookoła Wyżyny, by usypać solny krąg, zabezpieczający Ojczyznę swego plemienia przed nieumarłymi wszetecznikami z zewnątrz. Gdy tylko wrócił, ukończywszy zadanie, plemię wyprawiło wielki festyn na jego cześć, a potem żył wraz z wiernym Duchem w pełni chwały, pomagając każdemu, kto tylko potrzebował pomocy czy duchowego wsparcia przez kilka dekad, by nagle zniknąć z areny dziejów. Krążą słuchy, iż Wielki Łapiduch (jak przezwano Gromiącego Konia), który to przydomek potomni skrócili po wiekach do Wielkiego Ducha, nadal przemierza Wyżynę i okolice na swym bladowłosym rumaku, wyciągając do potrzebujących pomocną dłoń. Niestety, solny krąg z czasem zbladł i przepuszcza eterycznych wędrowców, jednak cywilizacje Wyżyny nie są już skazane na łaskę i niełaskę Prasmoka lub losu. Dar Natury - duszożerny koń czuwa, by żaden eteryczny byt: demon bądź nieumarły nie zakłócił spokoju żyjącym.