Biesoszakal Ujadacz
Biesoszakal Ujadacz | |
---|---|
Grupa | Psowate |
Nastawienie | Wrogie |
Odżywianie | Mięso/Emocjożerne |
Występowanie | Obszary o ciepłym klimacie |
Populacja | Średnia |
Spis treści
Wygląd
Zwykły zjadacz podpłomyków, mając przed oczyma to szkaradne zwierzę, od razu pomyśli, iż jest to potworny pies i nie pomyli się ani na jotę. Biesoszakal ujadacz, bo tak gmin zwykł nazywać te maszkary, z pozoru przypomina bojowe psy soralskie - zwierzęta muskularne, gibkie, skoczne, rzucające się przeciwnikowi wprost do gardła, by ów nie mógł z siebie wydobyć ostatniego krzyku rozpaczy. Tyle tylko, iż ta bestia jest od nich dwa razy większa (osiąga rozmiary przeciętnego lwa) i waży tyle, co trzy do czterech takich psów (~10 kamieni = ~2,5 cetnara). W odróżnieniu od zwyczajnego gospodarskiego Burka czy Łatka biesoszakal odznacza się krótkim, biczowatym ogonem i długim, cienkim jęzorem, nieco przypominającym gadzi. Jak na psowate, wykazuje małą różnorodność w umaszczeniu - spotykane są tylko osobniki barwy grafitu lub obsydianu. Każdy z nich posiada czerwone ślepia, których barwa intensywnieje przy kontakcie z silnymi emocjami potencjalnych ofiar tych stworzeń. Stworzenia te pokryte są cienkim, prawie że niezauważalnym włosiem - zapewne dlatego nie zdołały rozszerzyć zasięgu występowania na zimniejsze obszary. Pochodzenie biesoszakala czy też Cynodaemon diabolicus, jak określany jest przez badaczy, jest niejasne; uczeni rozpatrują kilka teorii. Pierwsza mówi o tym, iż to niecodzienne zwierzę jest wytworem chorych eksperymentów pewnego czarodzieja z Soralu, który miał dla ówcześnie panującego sułtana stworzyć bestię nadającą się do wykorzystania w boju. Stwórca przeliczył się jednak i został pożarty przez własne “dzieci”, a te zdziczały całkowicie i dały początek znanym dziś potwornym psom. Inne głoszą, iż przodkowie biesoszakali przybyli do Alaranii z Otchłani wraz z antenatami Nemorian jako pupile domowi bądź też służyli w piekle za ogary gończe, którymi szczuto potępieńców. Tak czy siak - zwierzętom znudzili się dotychczasowi panowie i postanowiły żyć w nowym miejscu na własną rękę. Zwierzęta te posiadają niesamowite zdolności rozwierania szczęk, porównywalne chyba tylko z wężami. Ponadto, w odróżnieniu od zwyczajnych psów zamiast chłodzić się ziejąc, wydzielają z pysków lotną substancję o czerwonawym zabarwieniu, zwaną “piekielnym ogniem”, która w magiczny sposób odprowadza zbędne ciepło do środowiska. Cały proces maluczkim przypomina płomienie, stąd pewnie ludowa nazwa zwierzęcia “żaropies andeński”. Wydzielina ta chroni także ciała biesoszakali przed wysokimi temperaturami skrajnych środowisk, jak na przykład zbocza czynnych wulkanów czy rozpadliny skalne w Sori-Andzie tudzież podobnych obszarach.
Odżywianie
Ten złowrogi pies żywi się wszystkim, co zdoła tylko znaleźć lub schwytać, a zawiera w sobie choć krztynę mięsa. Nie straszna mu padlina, nadpalone szczątki zwierząt czy nawet kości pogrzebane w piaskach pustyń. Nierzadko rozkopuje świeże groby, by dostać się do zwłok humanoidów, którzy niedawno temu opuścili ten padół. W czasie przysłowiowych chudych lat biesoszakale mogą przetrwać na ochłapach, resztkach ze składowisk odpadów, doczesnych szczątkach przodków, choćby to były łyse kości, owadach, szczurach i podobnych źródłach pożywienia. Żołądek biesoszakala jest w stanie strawić niemalże wszystko poza odchodami, nawet rogi, włosy czy pióra nie stanowią problemu dla tego drapieżnika. Jedyne, co pozostawia po sobie ten potwór, to grudki minerałów, tworzących kości i poroża ofiar. Jednak nie tylko nieszczęśnicy, którzy nie podołali surowemu klimatowi Południa, kończą w przepastnych paszczach tych demonicznych lub diabolicznych psów. Zwierzęta te równie często polują, a ich łowy kończą się sukcesem w dziewięciu przypadkach na dziesięć. Podobnym współczynnikiem udanego pościgu za zdobyczą może się poszczycić chyba tylko likaon pstry zamieszkujący Sawannę Nurwijską. Na większe zwierzęta (w tym magiczne bestie oraz prawdziwe potwory) drapieżca ten poluje stadnie do momentu, gdy upatrzona ofiara zejdzie z tego padołu podczas pogoni lub póki nie rozszarpią jej kły łowców. Nie zaobserwowano, by biesoszakale atakowały dorosłych przedstawicieli wielkich trąbowców, zauropodów czy bezrożców. Potomkowie smoków także są poza ich zasięgiem, przynajmniej ci wyrośnięci. Znane są opisy badaczy, które dowodzą, iż żaropies może tak rozdziawić szczęki, by jednym haustem połknąć jagnię czy prosiaka, a dorodny baran starcza mu na kilka łapczywych kęsów. Zwierz ten wykształcił również zdolność uzyskiwania sił witalnych z emocji potencjalnych ofiar, a także jednostek o słabej woli przebywających w pobliżu. Chłonie je zazwyczaj przy pomocy rozdziawionego pyska lub nozdrzy. Humanoidów atakują wówczas, gdy nieszczęśnik zapuści się na ich obszary łowieckie lub inne źródła pożywienia ulegną przerzedzeniu. Wyjątek stanowią piekielni, a zwłaszcza diabły, które jak wiadomo powstały ze skumulowanych emocji śmiertelników. Są to preferowane rodzaje pokarmu, zatem watahy biesoszakali najpierw dopadają piekielnika (zwłaszcza diabła, który jest dla nich rarytasem), a potem dopiero inne ofiary, np. niepilnowane bydło, drób czy dzikie zwierzęta.
Zachowanie
Żaropies -jak większość psowatych- żyje w stadach zwanych watahami. Strukturą społeczną i skomplikowanymi zażyłościami pomiędzy poszczególnymi członkami danej społeczności, a tych może być nawet ponad setka, przypomina likaona pstrego z Sawanny Nurwijskiej i suchych terenów Południa. Stosuje nawet zbliżoną taktykę łowiecką, w której podczas polowania łowcy wymieniają się w czasie pościgu z czekającymi w odpowiednim miejscu pobratymcami, a także pogonią za zdobyczą, aż ta nie zejdzie z tego świata na zawał serca bądź w wyniku szoku wywołanego zmęczeniem. Te inteligentne zwierzęta opiekują się nie tylko szczeniętami, ale również starszymi, poturbowanymi w boju lub chorymi współplemieńcami. Przynoszą im pożywienie, liżą rany, by nie wdało się zakażenie i tym podobne. Są istotami społecznymi do tego stopnia, iż samotny biesoszakal długo na tym padole nie pożyje - musi szybko znaleźć partnera i założyć nową watahę lub wdać się w łaski stada bytującego na terenie, na który przyszło mu zawędrować. Od pozostałych psów odróżnia go sposób wykorzystywania jęzora do badania obecności emocji w powietrzu. Niczym gad, żaropies wystawia ozór i przecina nim eter niczym bułatem, przeszukując pod kątem natrafienia na choćby i okruszek silnych emocji lub śladu zapachowego ofiary. Nic więc dziwnego, iż watahy tych zwierząt zapuszczają się na miejsca typu: pola bitwy, cmentarze, w pobliże więzień, zamtuzów, karczem czy miejsc odrażających zbrodni. Żaropsy wydają z siebie całą gamę różnorakich dźwięków od tych typowych dla innych psowatych (szczekanie, skomlenie, wycie) poprzez podobne kociemu miauknięcia czy pomrukiwania aż po przerażający ni to ryk, ni to wrzask, zwany przez humanoidów “jękiem potępieńca”. Tego ostatniego używają jednak nader rzadko: w komunikacji z innymi watahami, przy lokalizowaniu pobratymców z własnego stada oraz po narodzinach kolejnego miotu. Rozmnażać mogą się wszystkie pary w wataże, nie tylko dominująca jak u większości pozostałych psowatych, o ile tylko warunki środowiska na to pozwalają. Zwyczaje godowe u tego gatunku wyglądają nieco inaczej - wpierw samiec (zwany jak u wilków basiorem) przynosi samicy (określanej jako wadera) podarek w postaci np. upolowanego zwierzęcia (świni, antylopy, cielaka itp.). Gdy ten zostaje zaakceptowany, a w pobliżu nie ma konkurentów - sprawa jest jasna. Kiedy jednak amatorów na igraszki znajdzie się więcej, każdy z nich wręcza samicy tego typu prezent, po czym dochodzi do swego rodzaju konkursu, mającego na celu wyłonienie najlepszego kandydata na potencjalnego ojca przyszłego potomstwa. Rywale mierzą się wzajemnie wzrokiem, obwąchują, jednocześnie badając emocje jęzorem. Następnie każdy próbuje przeciwnika przestraszyć, przeraźliwie warcząc, wzbijając w powietrze tumany kurzu, a niekiedy otrzepuje się, rozchlapując drobiny “ognia piekielnego” o ostrym, piżmowym zapachu. Gdy to nie skutkuje, basiory walczą, niekiedy pokonany odnosi poważne obrażenia, jednakże rzadko bój ów kończy się zgonem któregoś z amantów. Czasami wadera żaropsa może wybrać więcej niż jednego samca, jednak nie jest to częsta sytuacja. Ciąża biesoszakala trwa około roku, a po tym czasie na świat przychodzi kilkoro (4-10) w pełni ukształtowanych szczeniąt, którymi opiekuje się cała wataha.
Informacje dodatkowe
Niektóre rody arystokratyczne w Soralu obrały sobie demonicznego psa za zwierzę herbowe, sądząc, iż uda im się przetrwać każdą zawieruchę dziejów, imając się byle czego (nawet piractwa lub fachu katowskiego), gdy czasy możnowładztwa przeminą bezpowrotnie bądź w razie wojny czy kataklizmu. Póki co, nie odnotowano, by którykolwiek z nich znikł z kart historii, więc w myśleniu tego typu jest chociaż krztynka prawdy. Herb taki ma najczęściej w klejnocie postać biesoszakala w pozycji siedzącej z rozdziawionym pyskiem, jak gdyby ziewał, przygotowywał się do połknięcia sporej wielkości zdobyczy bądź też wykrztuszał z siebie resztki poprzednich posiłków w postaci białawych bądź kremowych wypluwek podobnym sowim, aczkolwiek dużo gęściej ubitych - te przypominają kamienie i mają twardość tychże.
Wypluwki pozyskiwane przez wprawionych łowców, badaczy tudzież tropicieli są świetnymi podgrzewaczami dań czy ogrzewaczami rąk w czasie zamieci lub trzaskającego mrozu. Czasami szlifuje się je, by poprawić walory estetyczne, jednak nie jest to wymagane do działania. Alchemicy zbierają wypluwki w celu resyntezy (odtworzenia) soków żołądkowych biesoszakala, znanych jako kwas Ezry Karonisa. Substancja ta pełni funkcję uniwersalnego oczyszczacza wszelakich sprzętów z organicznych pozostałości. Niestety, jest ona bardzo reaktywna, toteż przedawkowanie może doprowadzić do eksplozji, a w konsekwencji zniszczenia cennych narzędzi, dlatego też badacze, magowie, kreomagatorzy, medycy czy alchemicy właśnie stosują kroplomierze oraz rozcieńczają nieco kwas w wodzie lub spirytusie.
Upolowane biesoszakale skóruje się, a pozyskane w ten sposób skóry po wyprawieniu znane są w handlu jako skóra demonicznego psa. Materiał ten służy do produkcji elementów odzienia trzymającego ciepło (tak pożądanego na Północy) lub przed nim chroniącego, takiego jak fartuchy kowalskie, rękawice kuchenne, czepce alchemiczne i podobne. Niestety, na taki produkt mogą sobie pozwolić tylko zamożni, gdyż zarówno pozyskanie dobrej jakości surowca, jak i uszycie ubrania czy galanterii jest procesem czaso- i pracochłonnym, a niekiedy nawet potrzebne są specjalne zabiegi magiczne bądź alchemiczne lub rytualne wzmocnienie właściwości samej skóry.
Szpony odcięte upolowanym biesoszakalom i rzadziej znalezione w miejscu, gdzie taki zwierz padł wykorzystywane są jako surowiec do wyrobu ostrych niczym najlepsza stal noży. Ponadto, można je oprawić w drogocenny metal i dosztukować zawieszkę, co daje łącznie majestatyczny wisior. Uważa się, że taki element biżuterii dodaje posiadaczowi splendoru, czyniąc zeń w oczach gminu jeśli nie arystokratę, to najpewniej szlachcica co się zowie, choćby był zwykłym lumpenproletariuszem lub chłopem.
“Piekielny ogień” stanowi cenny surowiec perfumiarski, znany w światku drogeryjnym jako “diabelskie piżmo”. Substancja ta w naturze zbija się w grudki, przypominające pokłady bursztynu czy unoszącej się w toni wodnej ambry. Niekiedy pozyskuje się ją również od pochwyconych ze środowiska lub urodzonych w menażeriach osobników, jednak w dalszym ciągu mamy do czynienia z dzikimi zwierzętami, ba istotami o opinii potworów z piekła rodem, choć nie jest to do końca prawda. O ile z oswojonymi do pewnego stopnia żaropsami historia się zaznajomiła, to udomowienie tego gatunku wydaje się praktycznie niemożliwe.